Z pozoru nic, ponieważ jedna strona jest poszkodowana a druga jest sprawcą szkody.
Jednak, kiedy przyjrzymy się bliżej to obie postawy unikają wzięcia odpowiedzialności.
Ofiara przerzuca ją na kata, na ciężkie życie, a kat na ofiarę, bo np. prowokuje takie a nie inne zachowania. Ofiara odbiera sobie moc sprawczą, nie rusza do przodu, ponieważ nie widzi wyjścia z toksycznej relacji a kat pozbawia się wyboru swoich reakcji i pozwala, aby to np. emocja gniewu decydowała.
Absolutnie nie jestem fanem poczucia winy, uważam, że to największa pułapka w jaką można wpaść. Dlaczego? Ponieważ nie zmienia Twojej świadomości i nie wnosi nic do Twojego życia i życia innych. Stąd też rozwiązanie nie jest w tym, aby ofiara obwiniała się za to, że weszła w taką relację a kat za to, że postąpił tak a nie inaczej.
Wziąć odpowiedzialność to zauważyć i rozpoznać w jakiej roli jesteśmy i wyrazić zgodę na to co jest. Uwaga- zgoda nie jest akceptacją przemocowych zachowań czy szukaniu dla nich usprawiedliwienia. Zgoda to zaufanie ze jesteśmy dokładnie tam, gdzie mieliśmy być i tak jak tą sytuację przyciągnęliśmy, stworzyliśmy tak i mamy moc, aby z niej wyjść.
Jeśli jesteś ze mną dłużej to wiesz, że dziele się obserwacjami opartymi na doświadczeniu a nie suchej teorii. Rzadko o tym mówię, ale byłam w toksycznej relacji, doświadczyłam szantażu emocjonalnego, przemocy psychicznej i fizycznej. Byłam ofiarą i tkwiłam w tej roli, ale jednocześnie tak jak mój partner był tu katem byłam nim i ja. Miewałam momenty, kiedy wylewała się ze mnie nienawiść, gniew, osąd i wszystko co najgorsze. I jeśli przyjąć by, że to wina sytuacji i mojego partnera to byłoby to tym samym co jego argumentowanie , że to mój sposób komunikacji prowokuje jego przemoc. Doświadczałam też pewnego rodzaju przyjemności w usprawiedliwieniu moich czynów i wymierzaniu kary i osądu; „patrzcie co ten psychopata mi zrobił”. Prawda jest taka, że gdy ściśniesz pomarańczę to wypłynie z niej sok pomarańczowy, a kiedy ktoś powciska nasze „guziki” to wyjdzie to, co zawsze już w nas było głęboko schowane, tak jak sok był już zawsze w pomarańczy. Lekarstwem jest przyznanie się przed sobą, bez poczucia winy i wstydu- tak mam w sobie te emocje. Z tej pozycji jesteś gotowa, aby ruszyć do przodu. Z tej pozycji kolejny partner nie musi Ci już tego pokazać. Bo jak coś widzisz to wpuszczasz światło w ciemność. W akceptacji nie chodzi o to, że dzwonię do eks-a i idziemy na kawę. Nie mam z tym człowiekiem kontaktu, ale jestem mu wdzięczna, ponieważ dzięki tej relacji mogłam przepracować i zauważyć wiele negatywnych schematów, które zasłaniały moje światło. Mogłam odzyskać moją siłę i wziąć odpowiedzialność za dalszy scenariusz mojego życia oraz bez wstydu i poczucia winy dzielić się tym z Tobą. Nie było łatwo, wymagało terapii i trudnej podroży we własnym cieniu, ale skoro ja mogę to Ty też możesz.
Co wypływa z Ciebie, kiedy czytasz ten artykuł?
0 komentarzy